Żyć wolniej, mądrzej, zdrowiej

- Żeby w 21 wieku zajmować się rzemiosłem, trzeba mieć na tym punkcie kota – żartował Władysław Jurys. On i jego brat Jacek poprowadzili warsztaty kowalstwa artystycznego dla uczestników projektu Akademia Tradycyjnego Rzemiosła.

Pod słowami braci Jurysów z Cieszyna, którzy od lat zgłębiają tajniki dawnych, często niemal całkowicie zapomnianych technik kowalskich, podpisałoby się wielu rzemieślników. Tym bardziej, że łączy ich wszystkich pasja. Bez niej trudno byłoby zajmować się takimi dziedzinami jak bednarstwo i kołodziejstwo, druciarstwo czy inkrustacja.

Pielęgnowanie pasji to jedno, ale żeby rzemiosło przetrwało, trzeba nim zarażać. Niestety wielu rzemieślników nie ma następców, osób gotowych poznawać tajniki dawnych technik. Tym bardziej potrzebne są takie projekty jak  Akademia Tradycyjnego Rzemiosła, dzięki czemu możliwe stało się zorganizowanie całego cyklu warsztatów. – Interesuję się etnografią, ale zależy mi na poznawaniu wiedzy nie tylko książkowej. Takie warsztaty to świetna okazja, można uczyć się od mistrzów – mówił pan Krzysztof, uczestnik warsztatów kołodziejstwa i bednarstwa. Swoją pasją zaraził już swojego syna, który z zapałem wycinał drewniane elementy koła i strugał gonty. – Na metr dachu trzeba wystrugać 45 gontów, ale za to taki dach wytrzyma nawet 50 lat. Podobne gonty, ale wycięte przez maszynę, przetrwają najwyżej 20. Dlaczego tak się dzieje, nikt nie wie – mówił Jan Ďurkáč, rzemieślnik ze Słowacji, który zajmuje się stolarstwem, wyrobem tradycyjnych drewnianych narzędzi, naczyń gospodarskich oraz bednarstwem. Razem  z nim warsztaty poprowadził czeski mistrz Augustyn Krystynik, który od kilkunastu lat wyrabia drewniane koła do wozów, bryczek, a nawet zabytkowych samochodów.

 

 
Dzielą się umiejętnościami
Ręczna obróbka i zdobnictwo drewna – kto dzisiaj potrafi jeszcze coś takiego robić? Na szczęście wciąż są osoby, od których można się nauczyć chociażby podstaw ciesielstwa i snycerstwa. Na szczęście chcą one dzielić się swoimi umiejętnościami z innymi. Dlatego też w Jaworzynce poszły w ruch siekiery, tasaki i inne narzędzia używane do ręcznej obróbki drewna. Jak się nimi sprawnie posługiwać, by wyczarować prawdziwe cuda, prezentował  Robert Czeczor, zajmujący się budową domów drewnianych przy użyciu tradycyjnych technik i narzędzi. A z tej niecodziennej lekcji skorzystali nie tylko stolarze czy budowniczy, ale i majsterkowicze, pasjonaci, dla których drewno jest inspirującym materiałem. – Przywiodła mnie tu ciekawość. Poza tym mój kolega ma po dziadku zakład stolarski, który nie jest wykorzystywany. Byłoby gdzie ćwiczyć – śmiała się Alicja, studentka grafiki, która uczestniczyła z kolei w warsztatach inkrustacji. Poprowadził je Jerzy Wałga, cieszyński rzemieślnik, który jako jedyny zajmuje się wytwarzaniem strzelb cieszynek i ich zdobieniem. Co można wyczarować z drutu? Bardzo dużo – udowodnił Róbert Hozák rzemieślnik ze Słowacji, który kontynuuje rodzinne tradycje.  Podstaw druciarstwa uczył się od ojca, a ten od swojego ojca. – Do dzisiaj korzystam ze wzorów mojego dziadka, ale wymyślam też swoje – mówił podczas warsztatów w Zamku Cieszyn. Ich uczestnicy zaczęli lekcję od zrobienia drobnych elementów. Nie zabrakło odważnych, którzy zabrali się za wyplatanie koszy. Panie chętnie wykorzystały nowopoznaną technikę, by stworzyć oryginalną biżuterię. – To będzie dla mnie ogromna satysfakcja, założyć własnoręcznie zrobione kolczyki – przyznała z uśmiechem jedna z uczestniczek warsztatów.

Pomysł na odstresowanie
– Przydałoby się jeszcze dwie dodatkowe ręce – żartowały uczestniczki warsztatów wikliniarskich, ucząc się wyplatania koszy. – Kiedyś z wikliny tworzyły całe rodziny. Dzisiaj wielu mistrzów nie ma następców, chociaż z drugiej coraz więcej osób przychodzi na warsztaty. Jednak nie traktują tego w kategoriach zawodu, a jest to ich sposób spędzania wolnego czasu – podsumował Zbigniew Polaczyk, mistrz w zawodzie koszykarz-plecionkarz. Warsztaty to dla wielu osób świetny pomysł  na odstresowanie się, ale i pielęgnowanie rodzinnych tradycji. Niektórzy przychodzą, bo wreszcie mają czas, żeby realizować swoje pasje, poszukują inspiracji lub w ten sposób rozwijają swoje zawodowe umiejętności. Wszyscy są najlepszym przykładem na to, że w cenie zaczyna być to, co wytworzone własnymi rękoma. Nie dziwi więc fakt, że nie brakowało też chętnych do nauki wypieku chleba według tradycyjnych receptur.  Uczestnicy warsztatów spotkali się w Istebnej, w pensjonacie agroturystycznym państwa Bieleszów. Pod ich okiem uczono się wytwarzania chleba, od wyrabiania ciasta po wypiekanie w specjalnie wybudowanym na zewnątrz domu piecu. – Najważniejsze, że można tę recepturę spokojnie odtworzyć w domu – cieszyła się pani Sylwia, która postanowiła skorzystać w mistrzowskiej lekcji wypieku chleba dla własnych potrzeb. Inni chcą raczyć domowymi specjałami swoich gości.– Założyliśmy z żoną gospodarstwo agroturystyczne i chcemy częstować naszych gości prawdziwie domową kuchnią, produktami przez siebie przygotowanymi – zdradził pan Rafał, który uczestniczył w warsztatach wyrobu kiełbas domową metodą. Poprowadził je Leszek Szymczak, który zaprosił „uczniów” do swojego gospodarstwa agroturystycznego w Wiśle. Czekały na nich specjalnie opracowane   receptury i cała garść praktycznych wskazówek, dzięki którym można we własnym domu przygotować wędliny.

Szansa dla rzemiosła
Warsztaty rzemiosła były dla ich uczestników świetną okazją by rozwijać swoje pasje i
ciekawą alternatywą dla tych, którzy nie lubią spędzać wolnych dni przed telewizorem. Brały w nich udział osoby, które chcą żyć wolniej, mądrzej, zdrowiej. Może to szansa dla rzemiosła, którego za kilka lat nie będziemy poznawać jedynie z książek czy filmów, bo wciąż będzie można uczyć się dawnych technik od mistrzów.

Beata Mońka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>